Laur Złotego Pióra

Zwycięska praca

Temat: Muzyka Fryderyka Chopina to według Roberta Schumanna „armaty ukryte wśród kwiatów”, a jakie znaczenie jesteśmy gotowi jej przypisać dziś? Refleksje o miejscu muzyki we współczesnym świecie.

 „Zwykły dzień”

Why, you wanna tell me how to live my life?
Who, are you to tell me if it’s black or white?
Mama, can you hear me? Try to understand.
Is innocence the difference between a boy and a man.
[…]When The world keeps trying, to drag me down,
I’ve gotta raise my hands, gonna stand my ground.
Well I say, Have A Nice Day.

Piąta trzydzieści. Otwieram szeroko oczy, gdy nastawiony poprzedniego dnia budzik wypluwa z siebie zlepek kompletnie dla mnie niezrozumiałych dźwięków i słów. Zrywam się gwałtownie, uderzając głową w półkę. Przeklinam cicho pod nosem i rozcierając bolące miejsce układam w myślach długą listę wyrafinowanych tortur, które powinny spotkać tego, kto ją tutaj powiesił. Oczywiście zrobiłam to ja sama. Mimo, iż mama i każdy, kto tylko miał sposobność, stanowczo mi to odradzał. A może właśnie dlatego? Sama nie wiem. Siadam na łóżku, staram się złapać i zachować ulatniające się coraz szybciej resztki snu. Kształty i obrazy są już całkiem zamazane, tylko w głowie wciąż kłębią mi się wesołe nuty, które towarzyszyły mi tej nocy. Na twarz wypływa krzywy uśmiech. Nigdy nie zdołałam opanować tej umiejętności. Ubieram się pośpiesznie i niedbale, nigdy nie przywiązywałam zbyt wielkiej wagi do szczegółów. Kątem oka dostrzegam potępiający wzrok mamy. Nic nie mówi, ale doskonale wiem, co myśli o moim stroju, który nie jest ani wulgarny, ani wyzywający. Jest po prostu czarny. Naburmuszona siada sztywno przy stole, ignorując moje ciche „cześć” rzucone mimochodem przy głośnym trzaśnięciu drzwiami. Miłego dnia.

W moim domu mieszka ktoś
Niepotrzebny nikomu
Gdzieś z daleka, nie wiem skąd
Inność rodzi złość
[…] Tak niewielu rozumie, gdy On
Ucieka tam, gdzie nikt nie pyta
O to skąd jesteś, jak się nazywasz
Gdzie każdy z nas może poczuć się taki sam

Stoję na przystanku i płaczę. Świat płacze razem ze mną. Machinalnie podgłaśniam muzykę, tak by zagłuszyć dźwięk kropel bębniących w dach przystanku. Nie podoba mi się ten deszcz. Zwykle jest moim przyjacielem, ale dzisiaj jest inaczej. Dzisiaj stara się mnie przekrzyczeć, udowodnić, że cierpi bardziej ode mnie. Pojedyncza łza spływa po moim policzku, to już ostatnia. Nadjeżdża autobus. Opuszczam krainę Wiecznej Obojętności. Z każdą  minutą coraz bardziej oddalam się od deszczu i od mamy. Od jej złych nastrojów, od pełnych wyrzutu spojrzeń rzucanych z ukosa, od wiecznych migren, od nienagannie wyprostowanej sylwetki, od ust zaciśniętych w cienką kreskę, od ciszy, która stała się jej prawą ręką, jej najlepszym powiernikiem, narzędziem do karania mnie. Jednak to odeszło wraz z deszczem.

Welcome to the jungle,
we’ve got fun n’ games.
We got everything you want,
Honey, we know the names.
We are the people that can find
Whatever you may need.

Stoję na przystanku i uśmiecham się. W słuchawkach wybucha kakofonia dźwięków, ściszam muzykę o parę tonów, chłonę miasto. Zajmuję swoje zwykłe miejsce, w centralnej części przejścia podziemnego znajdującego się tuż obok rynku. Ludzie nie ułatwiają mi pracy. Większość, gdy podtykam im pod nos kolorową ulotkę, grzecznie odmawia. W moją stronę idzie mężczyzna, około trzydziestki, postanawiam wykorzystać okazję, nieśmiało wyciągam rękę z ulotką. Mężczyzna patrzy  na mnie pogardliwie. Przekleństwa, którymi mnie raczy docierają do mnie w postaci nikłych strzępów, skutecznie zagłuszone przez muzykę. Spluwa mi pod nogi. Opadam bezradnie na stopnie schodów, próbuję nabrać dystansu. Mam wrażenie, że muzyka jest coraz głośniejsza i głośniejsza, coraz bardziej się w niej zatracam. Welcome to the jungle… Podnoszę głowę. Płyta już się skończyła, ale chłopak z gitarą wciąż gra, patrząc wymownie w moją stronę. Welcome to the jungle.

Za mądra dla głupich a dla mądrych zbyt głupia.
Zbyt ładna dla brzydkich , a dla ładnych za brzydka.
Za gruba dla chudych, a dla grubych za chuda.
Spróbuj się domyślić, gdzie to mam, no gdzie?

Stoję na przystanku, chociaż powinnam teraz być w szkole. Tchórz. Powinnam siedzieć samotnie w ostatniej ławce i rozwiązywać zadanie z matematyki. Tchórz. Powinnam na przerwie usiąść w rogu korytarza, na pustej ławce. Tchórz. Powinnam. Zamiast tego zapalam kolejnego papierosa. Nie czuję odprężenia, nie działa. Do uszu wlewa się łagodzący balsam dźwięków. Cudowny głos Nosowskiej zbiera w całość resztki tego, co kiedyś było odwagą, a teraz wije się żałośnie pod moimi nogami, powodując ciągłe upadki i potknięcia. I teraz staję z nią oko w oko, widzę trzęsące się nogi i zgarbioną sylwetkę. Chybocze się na boki, ale nie upada. Dwadzieścia minut później siedzę samotnie w ostatniej ławce i rozwiązuję zadanie z matematyki. Na przerwie odnajduję pustą ławkę w rogu korytarza. Uśmiecham się krzywo do własnych myśli. Nakładam słuchawki, jestem teraz sama, ale nie samotna, tysiące głosów w mojej głowie, odtwarza wciąż te same nuty.

Siedzę w autobusie, dookoła mnie cisza, tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Po głowie chodzi mi milion dźwięków, które chciałabym teraz usłyszeć. Niestety, odtwarzacz i słuchawki do niczego mi już nie posłużą, po tej przypadkowej acz intensywnej kąpieli wodnej, której doznały dzisiejszego popołudnia. Czuję się naprawdę dziwnie, jakbym uczestniczyła w niezbyt udanym spektaklu. Muzyka jest dla mnie tym, czym soundtrack dla filmu. Wprowadza mnie w odpowiedni nastrój, prowadzi bezpiecznie, utartymi ścieżkami wprost do celu, ukierunkowuje mnie. Wprawdzie drogę wybieram sama, ale ona wciąż i wciąż utwierdza mnie w przekonaniu o słuszności tego wyboru. Teraz, gdy tego zabrakło, mam wrażenie, jakby moja głowa miała zaraz wybuchnąć. Patrzę tępo w oparcie fotela, staram się zablokować gwałtowny napływ wszelkiego rodzaju myśli i odczuć, które mieszają się między sobą, zanim jeszcze zdążę prawidłowo je odczytać. Mętlik. Zamykam oczy, staram się zrelaksować. Chwila spokoju, a teraz znów mam wrażenie, jakby jakiś bardzo natarczywy gość dobijał się do moich drzwi, o niezbyt stosownej porze. Głowa mi pęka. Wysiadam z autobusu, zataczając się i chwiejąc, jakbym była pijana. Najgorsza jest świadomość, że z chwilą, gdy wejdę do domu, te wszystkie odczucia tylko się nasilą. W końcu to kraina Wiecznej Obojętności, kraina Brzęczącej Ciszy.

Otwieram drzwi do domu i z zaskoczeniem stwierdzam, że nie słyszę ciszy. Nie potrafię rozszyfrować co to takiego. Instynktownie idę w stronę kuchni, skąd dochodzą odgłosy. Drzwi są uchylone. Popycham je lekko, a moim oczom ukazuje się o tyle dziwny, co zupełnie niespodziewany obraz. Mama siedzi przy stole, lekko zgarbiona, zapatrzona w niewidoczny dla mnie punkt, a z głośników sączy się melodia Marsza Żałobnego Chopina. W pierwszej chwili jej zachowanie wydaje mi się karykaturalne i przerysowane, to dlatego, że od dawna nie widziałam jej takiej spokojnej i rozluźnionej, a dokładnie od dnia odejścia taty. Chwilę potem przestaję się już dziwić. Muzyka, aż do teraz zupełnie mi obca, porządkuje zbłąkane myśli, łagodnie goi rany, zadane przez nieokrzesane strzępki materii, odkrywa przede mną coraz to nowe ścieżki, zamknięte wcześniej dla mojego umysłu. Stoję w drzwiach, zasłuchana, uradowana z nowego odkrycia, gdy nagle dźwięk urywa się, jakby za sprawą mocnego szarpnięcia. To mama zauważyła moją obecność i z powrotem założyła swoją maskę. Wycofuję się do swojego pokoju. Tam dokonuję serii niezwykłych dla mnie odkryć. Dzisiejszej nocy do snu kołysze mnie melodia Marsza Żałobnego.

Anna  Aleks –  Gimnazjum nr 29 im. Konstytucji 3 Maja we Wrocławiu

WYKORZYSTANE PIOSENKI

•    Bon Jovi – Have a Nice Day

Tłum.  Dlaczego chcesz mi powiedzieć jak mam przeżyć swoje życie?
Kim jesteś by mi mówić czy jest czarne czy białe?
Mamo czy mnie słyszysz? Spróbuj zrozumieć.
Niewinność jest różnicą między chłopcem a mężczyzną.
[…]Gdy świat próbuje, ściągnąć mnie na dno,
Musze podnieść ręce żeby utrzymać się.
Mówię więc, Miłego Dnia.

•    Myslovitz – Polowanie na wielbłąda

•    Guns  N’Roses –  Welcome To The Jungle

Tłum. Witaj w dżungli,
mamy tu masę rozrywek.
Mamy wszystko czego zapragniesz,
kochanie, wiemy wszystko.
Jesteśmy ludźmi, którzy potrafią znaleźć ci
wszystko czego potrzebujesz.

•    Hey  – Cudzoziemka w raju kobiet